19 października 2014

Epilog

     Słońce przebijało się przez żaluzje. Była wczesna godzinna poranna. Piłkarz krzątał się po swojej łazience i próbował poukładać myśli. Nie wierzył w to, co stało się tej nocy. Tyle razy obiecywał sobie, że się powstrzyma, że nie będzie już takim złym człowiekiem. Spojrzał w lustro. Miał ogromne ciemne wory pod oczami. Nie dziwił się, w końcu nie zmrużył oka. Odkręcił wodę. Nabrał trochę zimnej cieczy w dłonie i z rozmachem ochlapał twarz. Raz. Drugi. Wziął ręcznik. Znów spojrzał w lustro. Westchnął, wzruszył tylko ramionami i podszedł do drzwi. Chwycił klamkę i długo wahał się, by je otworzyć. W końcu zebrał się w sobie i lekko je uchylił. Wyjrzał przez maleńką szparkę w stronę swojego pokoju. Na łóżku spała okryta tylko prześcieradłem młoda brunetka. Uśmiechnął się. Wiedział, że to, co się stało było złe, ale nie żałował niczego. Wręcz przeciwnie, był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ta dziewczyna zmieniła jego życie. Na zawsze. Kochał ją. Zrozumiał to w końcu. Wszystkie te jednorazowe przygody, jakie do tej pory przeżywał z przypadkowo poznanymi fankami, były tylko oderwaniem od rzeczywistości. Nie chciał przyznać się przed samym sobą, że on, taki playboy, kiedykolwiek może się zakochać, ustatkować. A jednak. ONA leżała teraz w jego łóżku, po upojnie spędzonej nocy z nim. I nie miał ochoty uciekać jak do tej pory. Wolał do niej podejść i obudzić namiętnym pocałunkiem. Czuł jak na samą myśl o niej mocniej biło mu serce. Już otwierał drzwi i wychodził z łazienki, ale znów się zawahał.
     - Idioto! Kochasz ją! Musi ci to wybaczyć! - mówił do siebie. - Póki jej tego nie powiesz, nigdy się nie dowiesz, co ona do ciebie czuje... - westchnął i podszedł do łóżka.
     - Dzień dobry. - Roksana uśmiechnęła się na widok blondyna.
     - Roksana! - usiadł na krawędzi łóżka, złapał ją za rękę i przyłożył palec do jej ust dając do zrozumienia, że ma nic nie mówić. - Wiem, że zachowałem się jak skończony dupek zaciągając cię do łóżka. Po pierwsze jesteś siostrą mojego najlepszego przyjaciela, po drugie, i najważniejsze w tym wszystkim, masz chłopaka. Nie powinienem się wtrącać w twoje życie. Przecież dobrze ci z Wojtkiem, a ja tylko komplikuję sprawę, ale serce nie sługa. Wybacz, kocham cię. - spojrzał na nią i czekał na reakcję.
     - Marco. - westchnęła tylko i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.

***

     W Dortmundzie zmieniło się wiele. Robert zamieszkał z Julią, którą kochał ponad życie. Zrozumiał, że był skończonym idiotą i skrzywdził wszystkie bliskie mu osoby. Wiedział, że nie odbuduje przyjaźni z Mario, który nie chciał go znać. Nie dziwił mu się. Też pewnie tak by postąpił. Najbardziej jednak zranił swoją siostrę. I długo zajęło mu odzyskanie jej zaufania. Przepraszał ją setki tysięcy razy aż dziewczyna dała mu szansę. Zaakceptowała ten związek. Nie miała innego wyjścia. Brakowało jej brata. Brakowało jej Julii. Zrozumiała w końcu, że od problemów nie można uciekać, że trzeba je rozwiązywać.

***

     - Wojtuś, przepraszam. - wydukała tylko ze wzrokiem wbitym w podłogę.
     - Ale co ty chcesz mi powiedzieć? - przestraszył się.
     - Ja... - zeskoczyła z parapetu i stanęła naprzeciw niego. - wiesz, że kochałam cię, ale...
     - Kochałaś? Co ty w ogóle do mnie mówisz? - złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął.
     - Za 2 godziny mam samolot. - wyszła do drugiego pokoju, zarzuciła na siebie sweter i wzięła spakowaną torbę.
     - Ale ja nic nie rozumiem. - w oczach miał łzy. Patrzył na nią z niedowierzaniem.
     - Tak, kochałam. I nadal gdzieś w duszy kocham. Ale Wojtuś serce nie sługa. Poznałam innego. Zdradzałam cię od dłuższego czasu. Nie chcę cię już więcej oszukiwać, ranić. - po jej policzku spłynęła łza.
     - I ty mówisz o tym tak spokojnie. - Szczęsny nie wytrzymał i zaczął płakać jak małe dziecko. - Nie chcesz mnie ranić? Teraz chyba już za późno.
     - Przepraszam. - powiedziała na koniec i wyszła.

***

     - Obiecaj, że nigdy mnie nie zdradzisz. - wyszeptał Marco w ucho Lewandowskiej.
     - Tego nie mogę ci obiecać... - spojrzała mu w oczy i lekko się uśmiechnęła.
     - To co mam zrobić?
     - Nigdy nie pozwól mi mieć przyjaciela.
     - Dlaczego? - wiedział, że się z nim droczy, ale to tylko dowodziło jak bardzo się kochają.
     - Bo między mężczyzną a kobietą przyjaźń nie jest możliwa. Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość - tak. Ale nie przyjaźń.

~~~~~~~~~~~~~~~
Moje Drogie!
I mamy koniec. Trochę nie takiego rozwoju akcji się spodziewałam i początkowo miałam zupełnie inną wizję, ale niestety wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i chociaż trochę się Wam podobało :)
Cieszę się, że dotrwałyście do końca i komentowałyście w miarę możliwości ;)
Zapraszam Was jeszcze raz serdecznie na nowego bloga o Mario i Marco: http://wrong-dreams.blogspot.com/ Może chociaż tam uda mi się osiągnąć to, czego chcę ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i do "napisania" :)
Wasza Ruda