17 lipca 2014

19. Zobaczymy się jeszcze?

     Sala taneczna, zwykle pełna krzyków, muzyki i hektolitrów wylanego potu, była udekorowana skromnie, ale z gustem. Lustra osłonięte zostały czerwonym materiałem, do którego przyczepiono świeże iglaste gałązki z łańcuchami i maleńkimi bombkami. W rogu stała niewielka i pomimo, że sztuczna to przecudownie ozdobiona choinka. Wzdłuż okien, które lśniły świątecznymi lampki rozciągał się długi stół, gdzie każdy z przybyłych ustawił wcześniej już ustalone potrawy. Niemieckie święta różniły się nieco od polskich. Dla wielu mieszkańców główną potrawą wigilijną była sałatka kartoflana z kiełbaskami. Najpopularniejsza jednak to gęś pieczona z ziemniakami, którą faszeruje się jabłkami, suszonymi owocami i orzechami. Pod koniec pieczenia smaruje się ją miodem i posypuje tymiankiem. Aż ślinka leciała od samego zapachu.
     Roksana pierwszy raz spędzała święta poza ojczyzną. Nie do końca wiedziała na czym polegają różnice. Wyczytała gdzieś w internecie, że dzieci uwielbiają pierniki, które są wręcz symbolem w Niemczech. Bała się, że może przypadkiem strzeli jakąś gafę lub powie coś, co mogłoby być nie na miejscu. Zawsze była otwarta na nowe kultury i tradycje, ale nie miała jeszcze nigdy okazji stanąć z nimi twarzą w twarz.
     Postanowiła więc kupić ozdobne słodkości i przynieść je ukochanym pupilom. W holu przebrała buty na czarne zamszowe szpilki, poprawiła długie rozpuszczone włosy i razem ze słodkimi prezentami dla swoich podopiecznych weszła do sali. Położyła pierniki na stole i nagle wokół niej zjawiła się ogromna gromadka dzieci. Każde z nich przeciskało się, by przywitać swoją ukochaną trenerkę. Kiedy tylko Roksana oswobodziła się z uścisków małych tancerzy, usidła przy stole. Chwilę później zaraz naprzeciwko niej usiadła Sarah, która machała zapraszającym gestem w stronę swojego kuzyna. Młoda dziewczyna spojrzała na Marco i znów poczuła jak serce zaczyna bić jej mocniej. Dopiero teraz spostrzegła jego schludny i elegancki strój. Miał na sobie ciemno-grafitowe jeansy, stalową, starannie wyprasowaną koszulę, a pod szyją czarny idealnie zawiązany krawat. Całego uroku dodawała mu jednak czarna kamizelka, która tylko uwydatniała sportową figurę chłopaka.
     - Dużo o tobie słyszałem. - po dłuższej chwili zagadnął Marco.
     - Czyżby? - kąciki ust Roksany lekko drgnęły. Była niesamowicie zdenerwowana, choć sama nie rozumiała dlaczego. Przecież chłopak nawet się jej nie podobał.
     - Sarah opowiada o tobie bez przerwy! - uśmiechnął się czarująco w stronę Lewandowskiej. - Wspominała, że miałaś jakąś kontuzję.
     - Miałam. - starała się ukryć swoje zdenerwowanie i zabrała się do spożywania posiłku.
     - Współczuję. - Marco ruszył w jej ślady. - Wiem co to znaczy... też uprawiam sport. - westchnął.
     - Widać... - powiedziała do siebie rozmarzona Lewandowska.
     - Słucham? - zdziwił się chłopak. - Mówiłaś coś?
     - Nie, nie... - zerwała się nagle. Czy ona zawsze musi coś głupiego powiedzieć?
     - Wracając do kontuzji to mam nadzieję, że już coraz lepiej.
     - Tak. - uśmiechnęła się Lewandowska. - Chcę wrócić po świętach już do treningów. Brakuje mi tego.
     - Trzymam kciuki. - spoglądał na nią zalotnie przez dłuższą chwilę. - Nie jesteś stąd, prawda?
     - Zgadza się. Jestem z Polski.
     - Z Polski? - zdziwił się chłopak.
     - Niedobrze?
     - Tego nie powiedziałem. Słychać po prostu, że masz inny akcent.
     - Tylko akcent? - zaśmiała się. - Mówię po niemiecku jak ostatnia pokraka.
     - Masz trochę racji, ale za to słowiańska uroda ci to rekompensuje. - puścił do niej oczko.
     - Przyjmuję to jako komplement. A teraz wybacz. - wstała i udała się do łazienki.
     Marco odprowadził ją wzrokiem aż do drzwi. Była zupełnie nie w jego typie. Raczej daleko jej do spokojnej blondynki z dołeczkami w policzkach, a jej zadziorny charakter mijał się ze słodkim usposobieniem. Ale oczy... miała niebieskie oczy, a Reus to po prostu kochał. Oprócz tej jednej małej rzeczy Roksana była zupełnym przeciwieństwem jego idealnej kobiety. A jednak, miała w sobie coś takiego, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Chciał ją bliżej poznać. Musiał ją bliżej poznać.
     Kiedy Lewandowska wróciła na salę, kilkoro gości tańczyło w rytm wolnej muzyki. Nie zdążyła nawet podejść do swojego krzesła, bo ktoś złapał ją za nadgarstek i pociągnął do siebie. Z gracją wylądowała w ramionach Reusa. Poczuła jak chłopak obejmuje ją prawą ręką w talii i mocno przytula. Zapach jego perfum wypełnił jej nozdrza, co sprawiło, że odruchowo oparła twarz na jego ramieniu. Marco delikatnie uniósł jej dłoń i musnął ustami. Kołysali się w takty melodii, którą uwielbiała Roksana.
     - Zrobiło się późno. - wyrwała się nagle z marzeń, spoglądając ukradkiem na zegarek.
     - Racja.
     - Pójdę już. - wspięła się na palce i ucałowała go w policzek. Podeszła do swojego miejsca, zabrała torebkę i ruszyła w kierunku wyjścia machając na pożegnanie pozostałym.
     - Nie uciekaj, odprowadzę cię. - złapał ją za ramię i odwrócił do siebie.
     - Nie trzeba! - powiedziała, ale w oczach nowo poznanego chłopaka widziała, że odmowy nie przyjmie. - No dobrze. - uśmiechnęła się i ruszyli.
     - Dlaczego jesteś taka nieśmiała? - zapytał. - Zupełnie inaczej sobie ciebie wyobrażałem.
     - Inaczej? - zdziwiła się.
     - Tak. Sarah przedstawiała cię taką zabawną i przebojową, zadziorną i zawsze uśmiechniętą. A tu proszę, taka cicha i nieśmiała osoba.
     - Wiesz jaką wyobraźnię potrafią mieć dzieci.
     - Czyli twierdzisz, że moja kuzynka kłamie?
     - Nie! - zaczęła się śmiać. - Jest w tym dużo prawdy.
     - Wiesz, przede mną stoi zupełnie inna osoba.
     - Ale ty marudzisz! - szturchnęła go lekko.
     - I ten śmiech chciałem usłyszeć.
     - Podobno jest zaraźliwy.
     - Zdecydowanie. - uśmiechnął się. - Czemu przeprowadziłaś się do Dortmundu?
     - Chciałam zmienić coś w swoim życiu. Długa historia.
     - Mamy czas.
     - Nie do końca. Jesteśmy na miejscu. - Zatrzymała się przed drzwiami domu swojego brata.
     - Szkoda. - stanął naprzeciw niej.
     Te kilka sekund kiedy spoglądali sobie w oczy trwało dla nich wieki. Roksana zauważyła, że wspomnienie jego błękitnych tęczówek okazało się fałszywe. Teraz dokładnie widziała, że są one zielone... nie szare... nie... Prawdę mówiąc z każdej perspektywy były inne, ale czuła, że zakochała się w tych oczach. Nie do końca rozumiała dlaczego. Widziała tego chłopaka drugi raz w swoim życiu, a czuła między nimi tę dziwną więź. Musiała go bliżej poznać, nie chciała by ten wieczór był ich ostatnim spotkaniem.
     - Zobaczymy się jeszcze? - powiedział, jakby czytając w jej myślach Reus.
     - Powinnam powiedzieć nie, ale tak strasznie mnie intrygujesz, że muszę powiedzieć tak.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Wybaczcie, rozdział miał być w weekend, ale niestety nie miałam dostępu do internetu... Znów moje wymówki, wiem... Mam jednak nadzieję, że rekompensuję to rozdziałem ;)
Nawet mi się on podoba. I szczerze muszę Wam się przyznać, że nie wiedzieć czemu, moja miłość z Kubusia powoli przechodzi na Reusa ;)
Liczę na Wasze opinie i postaram się niedługo wstawić coś nowego :)
Pozdrawiam,
Ruda! :)

4 komentarze:

  1. Piękny rozdział :) Tak tylko się zastanawiam - cz Reus wie, że Roksana jest siostrą Lewandowskiego? W sumie powinien się domyśleć po miejscu jej zamieszkania.
    Czekam następny rozdział ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Czekam NA następny rozdział :) Taka mała pomyłka ;)

      Usuń
  2. Cudownyy :) Nadrobilam twój cały blog i jestem pod ogromnym wrażeniem! Co do treści i sposobu jej przekazania. Blog znalazłam przez przypadek ale jak tu tylko wyszłam to wiedziałam że zostanę i przeczytam :). Świetny wygląd blog. Już nie mogę się doczekać kolejnego :D Serdecznie pozdrowienia i uściski :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej! Wreszcie znalazłam czas żeby nadrobić zaległości. W ogóle nie komentowałam za co naprawdę bardzo bardzo przepraszam. :( Ale sama wiesz jak to jest. Nieustanny brak czasu. Niestety. Ale jestem i obiecałam sobie ze będę nadrabiać na bieżąco! Cos mi sie zdaje ze Reus to nowa miłość Roksany. Z Kuba sie skończyło. Wojtek daleko a tu proszę. Tajemniczy. Przystojny. Sportowiec. Mmmm! Czego chcieć więcej? Rozdział wyszedł naprawdę cudowny. Nawet nie zauważyłam kiedy przeczytałam całego bloga. I az sie chce żeby takie blogi jak Twój nigdy sie nie kończyły. Duzoo weny :) Juz nie mogę doczekać sie następnego rozdziału!
    Pozdrawiam gorąco. Nadia ♥

    OdpowiedzUsuń