Sala taneczna, zwykle pełna krzyków, muzyki i hektolitrów wylanego potu, była udekorowana skromnie, ale z gustem. Lustra osłonięte zostały czerwonym materiałem, do którego przyczepiono świeże iglaste gałązki z łańcuchami i maleńkimi bombkami. W rogu stała niewielka i pomimo, że sztuczna to przecudownie ozdobiona choinka. Wzdłuż okien, które lśniły świątecznymi lampki rozciągał się długi stół, gdzie każdy z przybyłych ustawił wcześniej już ustalone potrawy. Niemieckie święta różniły się nieco od polskich. Dla wielu mieszkańców główną potrawą wigilijną była sałatka kartoflana z kiełbaskami. Najpopularniejsza jednak to gęś pieczona z ziemniakami, którą faszeruje się jabłkami, suszonymi owocami i orzechami. Pod koniec pieczenia smaruje się ją miodem i posypuje tymiankiem. Aż ślinka leciała od samego zapachu.
Roksana pierwszy raz spędzała święta poza ojczyzną. Nie do końca wiedziała na czym polegają różnice. Wyczytała gdzieś w internecie, że dzieci uwielbiają pierniki, które są wręcz symbolem w Niemczech. Bała się, że może przypadkiem strzeli jakąś gafę lub powie coś, co mogłoby być nie na miejscu. Zawsze była otwarta na nowe kultury i tradycje, ale nie miała jeszcze nigdy okazji stanąć z nimi twarzą w twarz.
Postanowiła więc kupić ozdobne słodkości i przynieść je ukochanym pupilom. W holu przebrała buty na czarne zamszowe szpilki, poprawiła długie rozpuszczone włosy i razem ze słodkimi prezentami dla swoich podopiecznych weszła do sali. Położyła pierniki na stole i nagle wokół niej zjawiła się ogromna gromadka dzieci. Każde z nich przeciskało się, by przywitać swoją ukochaną trenerkę. Kiedy tylko Roksana oswobodziła się z uścisków małych tancerzy, usidła przy stole. Chwilę później zaraz naprzeciwko niej usiadła Sarah, która machała zapraszającym gestem w stronę swojego kuzyna. Młoda dziewczyna spojrzała na Marco i znów poczuła jak serce zaczyna bić jej mocniej. Dopiero teraz spostrzegła jego schludny i elegancki strój. Miał na sobie ciemno-grafitowe jeansy, stalową, starannie wyprasowaną koszulę, a pod szyją czarny idealnie zawiązany krawat. Całego uroku dodawała mu jednak czarna kamizelka, która tylko uwydatniała sportową figurę chłopaka.
- Dużo o tobie słyszałem. - po dłuższej chwili zagadnął Marco.
- Czyżby? - kąciki ust Roksany lekko drgnęły. Była niesamowicie zdenerwowana, choć sama nie rozumiała dlaczego. Przecież chłopak nawet się jej nie podobał.
- Sarah opowiada o tobie bez przerwy! - uśmiechnął się czarująco w stronę Lewandowskiej. - Wspominała, że miałaś jakąś kontuzję.
- Miałam. - starała się ukryć swoje zdenerwowanie i zabrała się do spożywania posiłku.
- Współczuję. - Marco ruszył w jej ślady. - Wiem co to znaczy... też uprawiam sport. - westchnął.
- Widać... - powiedziała do siebie rozmarzona Lewandowska.
- Słucham? - zdziwił się chłopak. - Mówiłaś coś?
- Nie, nie... - zerwała się nagle. Czy ona zawsze musi coś głupiego powiedzieć?
- Wracając do kontuzji to mam nadzieję, że już coraz lepiej.
- Tak. - uśmiechnęła się Lewandowska. - Chcę wrócić po świętach już do treningów. Brakuje mi tego.
- Trzymam kciuki. - spoglądał na nią zalotnie przez dłuższą chwilę. - Nie jesteś stąd, prawda?
- Zgadza się. Jestem z Polski.
- Z Polski? - zdziwił się chłopak.
- Niedobrze?
- Tego nie powiedziałem. Słychać po prostu, że masz inny akcent.
- Tylko akcent? - zaśmiała się. - Mówię po niemiecku jak ostatnia pokraka.
- Masz trochę racji, ale za to słowiańska uroda ci to rekompensuje. - puścił do niej oczko.
- Przyjmuję to jako komplement. A teraz wybacz. - wstała i udała się do łazienki.
Marco odprowadził ją wzrokiem aż do drzwi. Była zupełnie nie w jego typie. Raczej daleko jej do spokojnej blondynki z dołeczkami w policzkach, a jej zadziorny charakter mijał się ze słodkim usposobieniem. Ale oczy... miała niebieskie oczy, a Reus to po prostu kochał. Oprócz tej jednej małej rzeczy Roksana była zupełnym przeciwieństwem jego idealnej kobiety. A jednak, miała w sobie coś takiego, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Chciał ją bliżej poznać. Musiał ją bliżej poznać.
Kiedy Lewandowska wróciła na salę, kilkoro gości tańczyło w rytm wolnej muzyki. Nie zdążyła nawet podejść do swojego krzesła, bo ktoś złapał ją za nadgarstek i pociągnął do siebie. Z gracją wylądowała w ramionach Reusa. Poczuła jak chłopak obejmuje ją prawą ręką w talii i mocno przytula. Zapach jego perfum wypełnił jej nozdrza, co sprawiło, że odruchowo oparła twarz na jego ramieniu. Marco delikatnie uniósł jej dłoń i musnął ustami. Kołysali się w takty melodii, którą uwielbiała Roksana.
- Zrobiło się późno. - wyrwała się nagle z marzeń, spoglądając ukradkiem na zegarek.
- Racja.
- Pójdę już. - wspięła się na palce i ucałowała go w policzek. Podeszła do swojego miejsca, zabrała torebkę i ruszyła w kierunku wyjścia machając na pożegnanie pozostałym.
- Nie uciekaj, odprowadzę cię. - złapał ją za ramię i odwrócił do siebie.
- Nie trzeba! - powiedziała, ale w oczach nowo poznanego chłopaka widziała, że odmowy nie przyjmie. - No dobrze. - uśmiechnęła się i ruszyli.
- Dlaczego jesteś taka nieśmiała? - zapytał. - Zupełnie inaczej sobie ciebie wyobrażałem.
- Inaczej? - zdziwiła się.
- Tak. Sarah przedstawiała cię taką zabawną i przebojową, zadziorną i zawsze uśmiechniętą. A tu proszę, taka cicha i nieśmiała osoba.
- Wiesz jaką wyobraźnię potrafią mieć dzieci.
- Czyli twierdzisz, że moja kuzynka kłamie?
- Nie! - zaczęła się śmiać. - Jest w tym dużo prawdy.
- Wiesz, przede mną stoi zupełnie inna osoba.
- Ale ty marudzisz! - szturchnęła go lekko.
- I ten śmiech chciałem usłyszeć.
- Podobno jest zaraźliwy.
- Zdecydowanie. - uśmiechnął się. - Czemu przeprowadziłaś się do Dortmundu?
- Chciałam zmienić coś w swoim życiu. Długa historia.
- Mamy czas.
- Nie do końca. Jesteśmy na miejscu. - Zatrzymała się przed drzwiami domu swojego brata.
- Szkoda. - stanął naprzeciw niej.
Te kilka sekund kiedy spoglądali sobie w oczy trwało dla nich wieki. Roksana zauważyła, że wspomnienie jego błękitnych tęczówek okazało się fałszywe. Teraz dokładnie widziała, że są one zielone... nie szare... nie... Prawdę mówiąc z każdej perspektywy były inne, ale czuła, że zakochała się w tych oczach. Nie do końca rozumiała dlaczego. Widziała tego chłopaka drugi raz w swoim życiu, a czuła między nimi tę dziwną więź. Musiała go bliżej poznać, nie chciała by ten wieczór był ich ostatnim spotkaniem.
- Zobaczymy się jeszcze? - powiedział, jakby czytając w jej myślach Reus.
- Powinnam powiedzieć nie, ale tak strasznie mnie intrygujesz, że muszę powiedzieć tak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Wybaczcie, rozdział miał być w weekend, ale niestety nie miałam dostępu do internetu... Znów moje wymówki, wiem... Mam jednak nadzieję, że rekompensuję to rozdziałem ;)
Nawet mi się on podoba. I szczerze muszę Wam się przyznać, że nie wiedzieć czemu, moja miłość z Kubusia powoli przechodzi na Reusa ;)
Liczę na Wasze opinie i postaram się niedługo wstawić coś nowego :)
Pozdrawiam,
Ruda! :)
Piękny rozdział :) Tak tylko się zastanawiam - cz Reus wie, że Roksana jest siostrą Lewandowskiego? W sumie powinien się domyśleć po miejscu jej zamieszkania.
OdpowiedzUsuńCzekam następny rozdział ;)
Pozdrawiam
* Czekam NA następny rozdział :) Taka mała pomyłka ;)
UsuńCudownyy :) Nadrobilam twój cały blog i jestem pod ogromnym wrażeniem! Co do treści i sposobu jej przekazania. Blog znalazłam przez przypadek ale jak tu tylko wyszłam to wiedziałam że zostanę i przeczytam :). Świetny wygląd blog. Już nie mogę się doczekać kolejnego :D Serdecznie pozdrowienia i uściski :*
OdpowiedzUsuńJej! Wreszcie znalazłam czas żeby nadrobić zaległości. W ogóle nie komentowałam za co naprawdę bardzo bardzo przepraszam. :( Ale sama wiesz jak to jest. Nieustanny brak czasu. Niestety. Ale jestem i obiecałam sobie ze będę nadrabiać na bieżąco! Cos mi sie zdaje ze Reus to nowa miłość Roksany. Z Kuba sie skończyło. Wojtek daleko a tu proszę. Tajemniczy. Przystojny. Sportowiec. Mmmm! Czego chcieć więcej? Rozdział wyszedł naprawdę cudowny. Nawet nie zauważyłam kiedy przeczytałam całego bloga. I az sie chce żeby takie blogi jak Twój nigdy sie nie kończyły. Duzoo weny :) Juz nie mogę doczekać sie następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco. Nadia ♥