W domu Lewandowskich też nie obyło się bez magicznych dekoracji. W salonie aż pod sufit rozciągała się zielona jodełka, której zapach wypełniał każdy zakamarek wielkiego domu. Pomieszczenia bez wyjątku przyozdobione zostały przez młodą Lewandowską, która od tygodnia uwięziona była w domu z powodu lekkiej kontuzji. Z zawiniętą w bandaż elastyczny prawą kostką schodziła ze schodów, by jeszcze raz rzucić okiem na swoje dzieło i wprowadzić ewentualne poprawki.
Po Wigilii spodziewali się z Robertem mamy, którą obecnie wysłali na daleki rejs dla regeneracji sił. Nie widzieli się z nią od kilku miesięcy i każde z nich tęskniło za sobą niewyobrażalnie. Natomiast na kolację wigilijną piłkarz zaprosił swoją ukochaną oraz kilkoro kolegów z klubu wraz z partnerkami, a Roksanę miała odwiedzić Julia. Najbardziej jednak rodzeństwo nie mogło doczekać się Wojtka.
Po Wigilii spodziewali się z Robertem mamy, którą obecnie wysłali na daleki rejs dla regeneracji sił. Nie widzieli się z nią od kilku miesięcy i każde z nich tęskniło za sobą niewyobrażalnie. Natomiast na kolację wigilijną piłkarz zaprosił swoją ukochaną oraz kilkoro kolegów z klubu wraz z partnerkami, a Roksanę miała odwiedzić Julia. Najbardziej jednak rodzeństwo nie mogło doczekać się Wojtka.
Robert dawno nie rozmawiał z przyjacielem. Ostatnio nie rozstali się w najlepszych okolicznościach. Bał się do niego odezwać. Przez te kilka miesięcy może dwa razy próbował nawiązać kontakt z przyjacielem, ale każdy kończył się fiaskiem. Nowinek z życia Szczęsnego dowiadywał się albo z mediów, albo od siostry. Wiedział, że popełnił błąd i miał nadzieję, że święta okażą się faktycznie na tyle magiczne, że wszystko między nimi będzie jak dawniej.
Lewandowski był wtedy na niego tak samo wściekły jak na Błaszczykowskiego. Z Kubą jednak szybko odbudował swoje relacje. Może dlatego, że grali w jednym klubie i często się widywali? Poza tym blondyn obiecał napastnikowi, że więcej nie tknie jego siostry. Utrzymywał, że zrozumiał swój błąd i kocha żonę. W dodatku zostanie ojcem i po prostu czas dorosnąć. Przyrzekł też, że porozmawia z Roksaną i zrobi to na tyle delikatnie, by jej nie skrzywdzić. Nie wiedzieć czemu, Błaszczykowski był przekonany, że Lewandowska coś do niego czuje.
Roksana od ostatniego pobytu Wojtka w Dortmundzie nie widziała się z nim. Długo sama nie wiedziała, co ma myśleć na temat tego, co zaszło między nimi. Czuła coś do chłopaka i wiedziała, że bramkarz czuje coś do niej. Gdzieś w głębi serca była przekonana, że są dla siebie stworzeni, ale... właśnie ALE. Sama nie mogła zrozumieć czym jest to ale. Nadal nie potrafiła pogodzić się ze wspomnieniami, jakie zostawił po sobie Darek. Chyba potrzebowała czasu i trochę samotności.
Mniej więcej po miesiącu odezwała się do piłkarza Arsenalu. Szczęsny nie ukrywał swojego zdziwienia, ale również i radości. Kochał Roksanę cały sercem i im bardziej musiał to ukrywać, tym bardziej jego uczucie rosło. Wiedział jednak, że musi czekać na jej krok, by nie zrazić ukochanej.
Przez cały ten czas rozmawiali prawie codziennie. Czasami nawet do późnych godzin wieczornych, co na drugi dzień skutkowało brakiem energii na treningach. Nigdy nie mogli się rozstać, a rozmowom nie było końca. Dogadywali się jak nigdy przedtem. I oboje nie mogli już doczekać się Gwiazdki.
- Jak tu pięknie! - powiedział na powitanie Robert. - Siostra, ty to jednak masz gust. - dodał podchodząc i dając jej buziaka w policzek.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się. - Podoba się?
- Jasne! Myślę, że to będą piękne Święta. Lepiej się już czujesz? - spytał spoglądając na jej kostkę.
- Tak. Trochę jeszcze pobolewa, ale mam nadzieję niedługo wrócić do moich zajęć. - usiadła na fotelu. - Robert? Podrzucisz mnie do centrum handlowego?
- Po co? - zdziwił się piłkarz.
- Muszę jeszcze kupić kilka rzeczy, a wiesz, że później mam kolację w szkole tańca.
- Ok, to się ubieraj.
Po dokładnie godzinie Lewandowscy byli już na parkingu przed wielkim budynkiem ze sklepami. Roksana miała na sobie ulubione ocieplane leginsy w czarnym kolorze i fioletową luźną koszulę, przewiązaną w pasie dla podkreślenia figury. Na nogi pośpiesznie włożyła emu, których nie cierpiała, ale były najwygodniejszymi butami jakie w tym momencie posiadała. Kostka nadal lekko ją bolała, więc musiała chodzić w dość niewygodnym bandażu elastycznym. Brat zostawił ją i pośpiesznie odjechał do domu. Dziewczyna udała się w kierunku już wcześniej zaplanowanego celu. Chciała jeszcze kupić coś Wojtkowi. Wiedziała, że ma jeszcze na to dużo czasu, ale strasznie wiele radości sprawiało jej szukanie tego idealnego prezentu.
Jak to przed świętami każdy gdzieś się śpieszył. Wielu ludzi biegało po korytarzach, stało w kolejkach, krzątało się w przymierzalniach i między rozstawionymi wieszakami z ubraniami. W powietrzu dało się wyczuć to zabieganie i pośpiech. Jednak był to inny pośpiech. Wszyscy byli dla siebie mili, obdarzali się uśmiechami i nawet jak na kogoś wpadli, to przepraszali jak nigdy dotąd.
Roksana jak wszyscy pędziła w swoim kierunku. Zamyślona i skupiona tylko na myśli o Wojtku, nie zwracała zbytnio uwagi na to, co dzieje się dookoła niej. Szła szybkim i zdecydowanym krokiem, pomimo uwierania w kostce. Obeszła praktycznie każdy z zaplanowanych sklepów i już miała kierować się do wyjścia, gdy nagle usłyszała, że ktoś ją woła. Odchyliła głowę w stronę, z której dobiegał ten słodki głosik i starając ustalić się kto to, wpadła na kogoś z impetem. Wszystkie siatki wypadły jej z rąk, a ona sama wylądowała na ziemi. Chcąc już nakrzyczeć na tego niezdarę, zdała sobie sprawę, że to przecież jej wina. Odwróciła się powoli w stronę osoby, którą praktycznie stratowała i głos ugrzązł jej w gardle. Przed nią jak z podziemi wyrósł słodko uśmiechający się do niej młody mężczyzna. Wyciągał w jej kierunku rękę, by pomóc jej wstać. Kiedy oboje już się podnieśli i pozbierali wszystkie reklamówki, Roksana nie mogła się ruszyć z miejsca. Wpatrywała się w blondyna, a w ustach natychmiast zrobiło jej się sucho.
- Czy my się nie znamy? - zapytał nadal słodko się uśmiechając.
- Roksana, Roxi!! - do brunetki podbiegła maleńka sprawczyni tego całego zamieszania. - Nic ci nie jest?!
- Boże! Nie, cześć, co tu robisz? Sama? - stała i próbowała się ocknąć z lekkiego szoku.
- Mam nadzieję, że nic jej nie zrobiłeś!! - mała blondyneczka zaczęła pokrzykiwać i bić w ramię stojącego spokojnie chłopaka.
- Sarah, uspokój się. - powiedział opanowany mężczyzna i objął dziecko. - Myślę, że pani nic nie jest, prawda? - znów powalił ją czarującym uśmiechem.
- Nie. Wszystko w porządku. Sarah, kochanie co ty tutaj robisz? - zapytała nadal nie mogąca wyjść z szoku Lewandowska.
- Przyszłam z kuzynem na zakupy, bo obiecał, że mnie później odwiezie do szkoły na naszą wigilijkę.
- Spokojnie. Sarah nie jest tu sama. Marco, miło mi. - ponownie wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny.
- Roksana. - uścisnęła jego dłoń. - I chyba tak, już mieliśmy się okazję poznać. - uśmiechnęła się na samo wspomnienie ich pierwszego spotkania.
- Poznać to chyba za wiele powiedziane. Miałem przyjemność już kiedyś cię stratować.
- Jedźmy już, bo się spóźnimy! - Sarah pociągnęła kuzyna za marynarkę. - Roksi jedziesz z nami?
- Jeśli mogę, to bardzo chętnie się zabiorę. - odpowiedziała swojej małej podopiecznej nie spuszczając wzroku z Marco.
- Nie ma sprawy! Jedziemy!
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was Kochane!
Nie wiem ile z Was jeszcze śledzi tego bloga. Wiem, że jestem strasznie niesłownym człowiekiem i moje obiecywanie powrotu z regularnymi rozdziałami jakoś nie może dojść do skutku. Staram się, ale niestety życie prywatne mnie ogranicza. Teraz jestem chora więc siedzę w domu i mam czas na pisanie. Może uda mi się w końcu skończyć to opowiadanie :)
Czekam na Wasze szczere opinie.
Pozdrawiam,
Ruda! :)
Przez cały ten czas rozmawiali prawie codziennie. Czasami nawet do późnych godzin wieczornych, co na drugi dzień skutkowało brakiem energii na treningach. Nigdy nie mogli się rozstać, a rozmowom nie było końca. Dogadywali się jak nigdy przedtem. I oboje nie mogli już doczekać się Gwiazdki.
- Jak tu pięknie! - powiedział na powitanie Robert. - Siostra, ty to jednak masz gust. - dodał podchodząc i dając jej buziaka w policzek.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się. - Podoba się?
- Jasne! Myślę, że to będą piękne Święta. Lepiej się już czujesz? - spytał spoglądając na jej kostkę.
- Tak. Trochę jeszcze pobolewa, ale mam nadzieję niedługo wrócić do moich zajęć. - usiadła na fotelu. - Robert? Podrzucisz mnie do centrum handlowego?
- Po co? - zdziwił się piłkarz.
- Muszę jeszcze kupić kilka rzeczy, a wiesz, że później mam kolację w szkole tańca.
- Ok, to się ubieraj.
Po dokładnie godzinie Lewandowscy byli już na parkingu przed wielkim budynkiem ze sklepami. Roksana miała na sobie ulubione ocieplane leginsy w czarnym kolorze i fioletową luźną koszulę, przewiązaną w pasie dla podkreślenia figury. Na nogi pośpiesznie włożyła emu, których nie cierpiała, ale były najwygodniejszymi butami jakie w tym momencie posiadała. Kostka nadal lekko ją bolała, więc musiała chodzić w dość niewygodnym bandażu elastycznym. Brat zostawił ją i pośpiesznie odjechał do domu. Dziewczyna udała się w kierunku już wcześniej zaplanowanego celu. Chciała jeszcze kupić coś Wojtkowi. Wiedziała, że ma jeszcze na to dużo czasu, ale strasznie wiele radości sprawiało jej szukanie tego idealnego prezentu.
Jak to przed świętami każdy gdzieś się śpieszył. Wielu ludzi biegało po korytarzach, stało w kolejkach, krzątało się w przymierzalniach i między rozstawionymi wieszakami z ubraniami. W powietrzu dało się wyczuć to zabieganie i pośpiech. Jednak był to inny pośpiech. Wszyscy byli dla siebie mili, obdarzali się uśmiechami i nawet jak na kogoś wpadli, to przepraszali jak nigdy dotąd.
Roksana jak wszyscy pędziła w swoim kierunku. Zamyślona i skupiona tylko na myśli o Wojtku, nie zwracała zbytnio uwagi na to, co dzieje się dookoła niej. Szła szybkim i zdecydowanym krokiem, pomimo uwierania w kostce. Obeszła praktycznie każdy z zaplanowanych sklepów i już miała kierować się do wyjścia, gdy nagle usłyszała, że ktoś ją woła. Odchyliła głowę w stronę, z której dobiegał ten słodki głosik i starając ustalić się kto to, wpadła na kogoś z impetem. Wszystkie siatki wypadły jej z rąk, a ona sama wylądowała na ziemi. Chcąc już nakrzyczeć na tego niezdarę, zdała sobie sprawę, że to przecież jej wina. Odwróciła się powoli w stronę osoby, którą praktycznie stratowała i głos ugrzązł jej w gardle. Przed nią jak z podziemi wyrósł słodko uśmiechający się do niej młody mężczyzna. Wyciągał w jej kierunku rękę, by pomóc jej wstać. Kiedy oboje już się podnieśli i pozbierali wszystkie reklamówki, Roksana nie mogła się ruszyć z miejsca. Wpatrywała się w blondyna, a w ustach natychmiast zrobiło jej się sucho.
- Czy my się nie znamy? - zapytał nadal słodko się uśmiechając.
- Roksana, Roxi!! - do brunetki podbiegła maleńka sprawczyni tego całego zamieszania. - Nic ci nie jest?!
- Boże! Nie, cześć, co tu robisz? Sama? - stała i próbowała się ocknąć z lekkiego szoku.
- Mam nadzieję, że nic jej nie zrobiłeś!! - mała blondyneczka zaczęła pokrzykiwać i bić w ramię stojącego spokojnie chłopaka.
- Sarah, uspokój się. - powiedział opanowany mężczyzna i objął dziecko. - Myślę, że pani nic nie jest, prawda? - znów powalił ją czarującym uśmiechem.
- Nie. Wszystko w porządku. Sarah, kochanie co ty tutaj robisz? - zapytała nadal nie mogąca wyjść z szoku Lewandowska.
- Przyszłam z kuzynem na zakupy, bo obiecał, że mnie później odwiezie do szkoły na naszą wigilijkę.
- Spokojnie. Sarah nie jest tu sama. Marco, miło mi. - ponownie wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny.
- Roksana. - uścisnęła jego dłoń. - I chyba tak, już mieliśmy się okazję poznać. - uśmiechnęła się na samo wspomnienie ich pierwszego spotkania.
- Poznać to chyba za wiele powiedziane. Miałem przyjemność już kiedyś cię stratować.
- Jedźmy już, bo się spóźnimy! - Sarah pociągnęła kuzyna za marynarkę. - Roksi jedziesz z nami?
- Jeśli mogę, to bardzo chętnie się zabiorę. - odpowiedziała swojej małej podopiecznej nie spuszczając wzroku z Marco.
- Nie ma sprawy! Jedziemy!
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was Kochane!
Nie wiem ile z Was jeszcze śledzi tego bloga. Wiem, że jestem strasznie niesłownym człowiekiem i moje obiecywanie powrotu z regularnymi rozdziałami jakoś nie może dojść do skutku. Staram się, ale niestety życie prywatne mnie ogranicza. Teraz jestem chora więc siedzę w domu i mam czas na pisanie. Może uda mi się w końcu skończyć to opowiadanie :)
Czekam na Wasze szczere opinie.
Pozdrawiam,
Ruda! :)
Wiedziałam, że na tym blogu jeszcze coś się pojawi i nie myliłam się! Nawet nie wiesz jak się cieszę :) Mimo długiej przerwy rozdział Ci się udał. Bardzo przyjemnie się czytało :) Chociaż od początku kibicowałam Kubie jako potencjalnemu partnerowi Roksany to jednak po dzisiejszej części przy boku Roksi widziałabym również Marco. Zauroczył mnie :) Chyba ze związku z Kubą nic nie będzie, a Marco jest jego bardzo dobrą alternatywą. No nic, obaj panowie są świetni :D Zobaczymy jak to rozwiążesz. (Wiem, że to dopiero ich pierwsze spotkanie a ja już ich widzę jako parę, no ale cóż :D Mam bardzo wybujałą wyobraźnię :D ) Jest oczywiście jeszcze trzeci kandydat - Wojtek, no ale on jakoś tak mi nie pasuje. No nie wiem. Może kiedyś się do niego przekonam. Ale jeszcze nie teraz.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś :)
Pozdrawiam i czekam na next
Ja wpadam tu dość często z nadzieją, że A MOŻE COŚ BĘDZIE ;D No i w koncu uraczylas nas rozdzialem ;D ;D ;D fajnie, a co do nowego bohatera to tak jak podejrzewałam, to Marco ;D Czekam na rozwój wydarzeń i serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga, na którym dziś, bądź jutro pojawi się 2 rozdział ;]
OdpowiedzUsuńhttp://meine-deutsche-familie.blogspot.com/
Cieszę się, że w końcu pojawił się nowy rozdział, szkoda, że z racji pobytu na wakacjach mogłam przeczytać go dopiero dzisiaj ; < Świetny jak zwykle, jestem oczywiście za Marco,i liczę, że to u jego boku wyląduje Roksana ! :D Pozdrawiam i czekam na next :*
OdpowiedzUsuń